środa, 21 stycznia 2015

Diabeł i jego babka

     Było to podczas wielkiej wojny; król miał wielu żołnierzy, ale płacił im tak niski żołd, ze żadną miarą nie mogli z niego wyżyć. Pewnego razu zmówili się trzej żołnierze, że razem uciekną. Jeden z nich rzekł:
- Jeśli nas złapią, zawiśniemy na szubienicy; co tu począć?
Drugi na to:
- Widzicie ten wielki łan żyta, gdy się tam schowamy nikt nas nie znajdzie; wojsku nie wolno zboża tratować, a jutro i tak stąd wyruszy.
      Zaszyli się wiec w życie, ale wojsko nie ruszyło się z miejsca i dalej biwakowało wokół łanu. Biedacy siedzieli w życie dwa dni i dwie noce, a z okrutnego głodu bliscy już byli śmierci: gdyby jednak stamtąd wyleźli, stracono by ich niechybnie.
      Rzekł jeden do drugiego:
        - I na co się zdała nasza ucieczka, skoro będziemy tu musieli marnie zdechnąć?
      Nagle nadleciał z góry ognisty smok, który spuścił się ku nim pytając, czemu się tu ukryli.
        - Wszyscy trzej jesteśmy żołnierzami - odpowiedzieli - i zdezerterowaliśmy, ponieważ płacono nam zbyt niski żołd, teraz zaś grozi nam śmierć głodowa jeśli tu zostaniemy, albo śmierć  na stryczku, jeśli naszą kryjówkę opuścimy.
       - Jak zgodzicie się służyć mi przez siedem lat - rzekł smok - to przeprowadzę was przez sam środek obozowiska i nikt was nie dostrzeże.
       - Nie mamy wyboru i zgadzamy się - odpowiedzieli
       Smok chwycił ich więc w swoje szpony, przeniósł w powietrzu ponad całą armią i postawił na ziemi daleko od obozowiska; a smokiem nie był nikt inny, tylko sam diabeł. Ofiarował żołnierzom mały bacik i rzekł:
       - Ilekroć strzelicie sobie z tego bata, znajdziecie wokół tyle pieniędzy, ile dusza zapragnie i będziecie mogli żyć jak wielcy panowie, trzymać konie i jeździć powozami; ale po siedmiu latach staniecie się moją własnością. - I podsunął im księgę, w której wszyscy trzej mieli się podpisać. - Na zakończenie zadam wam jeszcze jedną zagadkę, a jeśli ją rozwiążecie, będziecie wolni i ja stracę wszelką moc nad wami.
      Po czym smok odleciał w dal, oni zaś ruszyli w podróż ze swym bacikiem, pieniędzy mieli w bród, kazali sobie uszyć piękne stroje i wędrowali beztrosko po świecie. Gdziekolwiek się zatrzymali, wiedli życie wesołe i bogate, jeździli końmi i powozami, jedli i pili, nie czyniąc jednak nic złego. Czas mijał im szybko, a kiedy siedem lat dobiegało już końca, dwóch z nich zaczęło ogarniać coraz większe przerażenie, trzeci zaś niczym się nie przejmował i jeszcze towarzyszy pocieszał:
       - Bracia, niczego się nie bójcie, już ja mam głowę na karku i na pewno zagadkę rozwiążę.
       Wyszli sobie raz na pole, przysiedli, dwaj z bardzo zafrasowanymi minami. Nagle podeszła do nich stara kobieta i spytała, czemu się tak smucą.
       - Ach, co wam z tego przyjdzie, i tak nie możecie nam pomóc.
       - Kto wie - odrzekła staruszka - powierzcie mi wasze zmartwienie.
      Opowiedzieli jej więc, że przez siedem prawie lat byli w służbie u diabła, który dawał im pieniędzy, ile chcący, ale po siedmiu latach popadną w jego moc, jeśli nie rozwiążą pewnej zagadki. Staruszka rzekła:
        - Skoro potrzebujecie pomocy, to jeden z was musi udać się do lasu, gdzie natrafi na zwaloną skalną ścianę podobną do małego domku, tam niechaj wejdzie, a znajdzie potrzebną pomoc.
       Dwaj smutni pomyśleli: ,, To nas przecież i tak nie uratuję '', i dalej siedzieli bezczynnie, ale trzeci wesoły, wyruszył w drogę i szedł przez las, aż znalazł skalną chatkę. W środku siedziała stara jak świat babuleńka, a była to babka diabła, i zapytała żołnierza, skąd przybywa i czego tu szuka. Opowiedział jej wszystko, co się wydarzyło, a że jej się spodobał, ulitowała się nad nim i obiecała pomóc. Uniosła wielki kamień zakrywający wejście do piwnicy i rzekła:
    - Schowaj się tam, a będziesz mógł wszystko słyszeć, o czym będziemy mówili, tylko siedź cicho i nie ruszaj się; kiedy smok przyjdzie, zapytam go o zagadkę, mnie on wszystko mówi; a Ty pinie słuchaj.
O dwunastej w nocy nadleciał smok i zażądał czegoś do zjedzenia. Babka nakryła do stołu, wniosła jadło i napitek; smok był zadowolony, razem sobie jedni i pili. Podczas rozmowy babka zapytała, jak mu dzień przeszedł, czy dużo dusz złowił.
     - Nie miałem dziś zbytniego szczęścia - odrzekł - ale mam w odwodzie trzech żołnierzy, tych jestem pewien.
     - Trzech żołnierzy - powtórzyła babka - to są chytre sztuki, gotowi Ci się wymknąć.
     Diabeł odparł drwiąco:
     - Ci już mi nie ujdą, mam dla nich zagadkę, której nigdy nie rozwiążą.
     - A cóż to za zagadka? - spytała.
     - Tobie ją zdradzę; otóż na dnie wielkiego północnego morza leży martwy koczkodan, dostaną z niego pieczeń; z żebra wieloryba będzie ich srebrna łyżka, a ze starego końskiego kopyta kielich do wina. Kiedy diabeł położył się spać, starowinka uniosła kamień i wypuściła żołnierza z piwnicy.
     - Czyś wszystko dokładnie zapamiętał?
     - O tak. Wiem już dość i teraz na pewno sobie poradzę.
     Musiał teraz chyłkiem i w wielkim pośpiechu wydostać się przez okno i biec do swych towarzyszy. Opowiedział im, jak diabeł został przechytrzony i w jaki sposób zdradził swoją zagadkę. Obaj ucieszyli się bardzo i odzyskali dobry humor, po czym zaczęło sie trzaskanie z bicza i zaroiło się od wyczarowanych pieniędzy. Kiedy siedem lat minęło, zjawił diabeł z księgą, pokazał im własne podpisy i rzekł:
     - Zabiorę was teraz do piekła na ucztę. Jeśli zgadniecie jakie będzie pieczyste, puszcze was wolno i pozwolę zatrzymać bacik.
      Na co pierwszy żołnierz:
      - Na dnie wielkiego północnego morza leży martwy koczkodan, z niego będzie pewnie  pieczyste.
      Diabeł rozzłościł się, zamruczał: - Hm, hm, hm! - i spytał drugiego: - A z czego będziecie miec łyżkę?
     - Nasza srebrna łyżka będzie z żebra wieloryba.
     Diabeł wykrzywił się z wściekłością, mruknął: - HM, hm, hm! - I zwrócił się do trzeciego: -A wiecie, z czego będzie kielich do wina?
      - Stare końskie kopyto posłuzy nam za kielich.
      Wtedy diabeł odleciał z głośnym wrzaskiem i stracił nad nimi wszelką moc; a trzej żołnierze zachowali swój bacik i mieli dzięki niemu tyle pieniędzy, ile tylko chcieli, żyli więc sobie beztrosko aż do śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz